ABRAHAM(1), â—„#â–ºBiblia dla dzieci w obrazkach

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ABRAHAM

Pewien bogaty człowiek, Abraham, wyruszył w bardzo daleką podróż. Był właścicielem ogromnych stad owiec, bydła i osłów. Miał również wielbłądy - wielkie zwierzęta, jeszcze większe od koni. Można na nich wygodnie podróżować.

Abraham wyruszył w drogę, zabierając ze sobą wszystkie owce, bydło i osły. Towarzyszyło mu mnóstwo służących, którzy zajmowali się stadami. Oczywiście jechała z nim także żona, Sara.

Abraham podjął tę podróż dlatego, że Pan Bóg tak mu rozkazał. Bóg powiedział:

- Abrahamie, idź do innego kraju, który ci wskażę. Idź bez obawy, bo ja będę czuwał nad tobą. Nagrodzę tych ludzi, którzy okażą się dobrzy dla ciebie, a ukarzę tych, którzy cię skrzywdzą. Twoje dzieci zamieszkają, później w tym dalekim kraju, gdzie pewnego dnia, po upływie wielu, wielu lat, przyjdzie na świat Pan Jezus. Abraham kochał Pana i był mu posłuszny we wszystkim. Teraz czekała go długa i ciężka droga. Odbywał ją na wielbłądzie, jadąc na czele całej karawany. Obok niego jechał Lot, jego bratanek, który także zgodził się wyruszyć do dalekiego kraju. Za obu mężczyznami podążały ich żony, Sara i żona Lota. Dalej postępowały owce z jagniętami, krowy z cielętami i wszystkie inne zwierzęta ze swymi małymi. Na końcu szli słudzy, opiekujący się zwierzętami. Wszyscy razem tworzyli ogromny orszak.

Posuwali się powoli, ponieważ jagnięta nie mogły iść szybko. Karawana wspinała się na wysokie góry i przemierzała wielkie lasy. Wędrowali przez pustynie, gdzie, jak okiem sięgnąć, nie było nic widać tylko piasek i piasek. Mijali różne obce kraje, które Abraham widział po raz pierwszy w życiu.

Gdy zapadał wieczór, karawana zatrzymywała się. Ludzie rozbijali namioty, by w nich ułożyć się na spoczynek, a zwierzęta - przytulone jedne do drugich - spały pod gołym niebem. Nie wszyscy słudzy mogli iść spać. Niektórzy musieli pilnować zwierząt.  Siadali więc blisko stada i rozpalali wielkie ognisko, aby żaden dziki zwierz nie ośmielił się podejść w ciemnościach i porwać któreś z jagniąt.

 

Abraham wyrusza w podróż

Ale jeszcze ktoś nie spał. Czy wiesz, o Kim myślę?

Nie spał także Pan Bóg: spoglądał z nieba i czuwał nad wszystkimi. Rankiem karawana ruszała dalej. Pan Bóg mówił do Abrahama:

- Idź tam, gdzie wczoraj wieczorem zaszło słońce.

Abraham szedł w tym kierunku, nie lękając się, że zbłądzi, gdyż to sam Bóg wskazywał mu drogę.

Pewnego dnia Abraham stanął ze swymi stadami nad rzeką. Trzeba było przeprawić się na drugi brzeg... . Nigdzie nie widział jednak ani mostu, ani łodzi. Wówczas poszukał brodu i skierował tam swego wielbłąda. Za nim weszli w wodę inni ludzie i stada. Słudzy nieśli na rękach jagnięta, za małe na to, by mogły samodzielnie przeprawić się na drugą stronę.

Gdy osiągnęli drugi brzeg, znaleźli się w kraju obiecanym przez Boga. Była to piękna kraina, cała w kwiatach, - nazywała się Kanaan.

Pan Bóg powiedział:

- Abrahamie, ten kraj dam twoim dzieciom.

Jego dzieciom?

Przecież Abraham nie miał dzieci! On i jego żona byli już starzy, a nigdy przedtem Bóg nie obdarzył ich dzieckiem.

Jednak Abraham nic nie odpowiedział.

- Skoro Pan Bóg tak mówi - pomyślał - to musi być prawda. Nie wiem, jak się to stanie, ale On wie. To, co Bóg mówi, zawsze się spełnia. Wierzę w to.

 

Ta ufność sprawiła, że Abraham czuł się szczęśliwy.

Złożył Bogu ofiarę, aby okazać swą wdzięczność i radość.

Teraz cierpliwie czekał, kiedy Bóg obdarzy jego i Sarę dzieckiem.

Abraham i Lot dobrze czuli się w nowym kraju. Mieli tylko jeden kłopot - nie mogli mieszkać razem.

Obaj posiadali ogromne stada owiec, bydła, osłów, wielbłądów i stada te stale się powiększały. Co roku przychodziły na świat nowe jagnięta i inne małe. Gdy minęło kilka lat, stada stały się tak liczne, że nie starczało dla nich trawy. I słudzy Lota zaczęli się kłócić ze sługami Abrahama.

- Idźcie stąd! - krzyczeli. - To jest trawa dla naszych owiec!

- Nigdzie nie odejdziemy! - odpowiadali tamci. - To wy sobie idźcie. My zostaniemy tutaj!

Codziennie dochodziło do nowych kłótni.

Abraham postanowił:

- Tak dłużej być nie może. Źle się tu dzieje i Pan Bóg nie pochwala takich kłótni.

Zabrał więc swego bratanka Lota na wysoką górę, skąd widać było całą krainę, i powiedział:

- Niedobrze, Locie, że nasi słudzy ciągle się kłócą. Nie możemy zostać dłużej razem. Wybierz sobie miejsce, dokąd chciałbyś odejść. Jeżeli pójdziesz w prawo, ja udam się w lewo.

Jeżeli pójdziesz w lewo, ja udam się w prawo.

Lot rozejrzał się dokoła i na równinie zobaczył piękne miejsce, prawie tak piękne jak raj.

Oczy mu zabłysły, gdy dostrzegł ten śliczny zakątek z bujną trawą, na której będzie mógł wypasać jeszcze więcej bydła niż dotąd. Stanie się jeszcze bogatszy, niż jest teraz! Niedaleko stamtąd leżały dwa miasta: Sodoma i Gomora, a w nich mieszkali bardzo źli ludzie. Lot jednak tym się nie przejął, gdyż myślał tylko o tym, że wkrótce się wzbogaci. Zdecydował, że wybiera tę część kraju i powędrował do Sodomy.

Wziął dla siebie lepszą część. Pan Bóg powiedział jednak do Abrahama: - Nie martw się. Później dam tę ziemię twoim dzieciom. Czy wiesz, ile ich będziesz miał i jak liczny lud zamieszka tu w przyszłości? Twój lud będzie tak liczny, jak ziarnka piasku! Usłyszawszy to, Abraham bardzo się ucieszył, bo ufał Bogu.

Upłynęło jednak wiele lat, a Abraham i Sara nadal nie mieli dzieci. Czekali i czekali na to bez końca. Sara powiedziała:

- To już nigdy nie nastąpi, jestem zbyt stara.

I bardzo się martwiła.

Ale Abraham powtarzał:

- Stanie się to na pewno, skoro Bóg nam obiecał!

Jednak i on martwił się, że tak długo trzeba czekać. Niekiedy nawet ta uporczywa myśl spędzała mu sen z powiek.

 

Goście u Abrahama

 

Pewnej nocy Pan Bóg rzekł do niego: - Nie smuć się. Czuwam nad tobą! I kazał mu wyjść z namiotu. Wówczas powiedział:

- Spójrz tylko w niebo! Dam ci tyle dzieci, ile widzisz na nim gwiazd. Lud, który tu zamieszka, będzie liczny jak te gwiazdy. Ja sam będę czuwał nad nim i nazwę go ludem Bożym.

Usłyszawszy to, Abraham odzyskał radość, ponieważ ufał Bogu.

A kiedy przychodziły trudne chwile i znów zdawało mu się, że czeka zbyt długo, wtedy spoglądał w gwiazdy i myślał:

- To musi nastąpić! Przecież Pan Bóg mi obiecał dziecko na pewno przyjdzie na świat! A kiedy urośnie, będzie miało swoje dzieci, a one znowu będą miały dzieci, i wreszcie lud stanie się tak liczny, jak gwiazdy na niebie!

Aż kiedyś, po latach, pewnego dnia narodzi się Pan Jezus. Abraham z utęsknieniem czekał na ten dzień.

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • storyxlife.htw.pl
  •